Czy pacjentom potrzebni są liderzy?

Postęp w medycynie wprowadził bardzo dużo usprawnień w dziedzinie diagnozowania, leczenia chorych, ale jednocześnie zmniejszył czas i zakres kontaktów międzyludzkich, w tym kontaktów na linii lekarz-pacjent. A przecież pacjent dla lekarza to skarbnica wiedzy, w kontekście swojej choroby najwięcej wiedzący na jej temat. To czego nie wie pacjent, to jak przeprowadzić proces leczenia. Dla pacjenta w leczeniu, oprócz podania leków, wydaje się wiec, że ważne jest coś jeszcze: poczucie, że osoba, przed którą stoi, przeprowadzi go przez ten proces bezpiecznie. Krótko mówiąc potrzebuje przewodnika – inaczej lidera.

X

Czy pacjentom potrzebni są liderzy?

large_XXX_4092_kopia_0e05e3247d

Często myślimy o liderstwie w kontekście biznesu. Mówimy o liderze wielkiej organizacji, który dokonuje przełomowych rzeczy. Mówimy o liderach, kiedy mamy na myśli prowadzenie szpitala, oddziału i przenoszenie w ten obszar wszystkich dobrych praktyk z biznesu. Dla mnie liderstwo w medycynie może oczywiście być takie – mówi Jolanta Czernicka-Siwecka prezeska Fundacji ISKIERKA, inicjatorka Szkoły Liderów Medycznych. Ale może być też inny obszar, który obejmuje perspektywę rodziców czy opiekunów chorego dziecka.

Lekarz, który ma pod opieką moje dziecko, ma również mnie, mojego męża, partnera, babcię, dziadka i to już nie jest jedna osoba, ale cały zespół. Jak pomnożyć to razy 5 pacjentów, to nagle ma pod opieką 30 osób. I świadomość tego, że działa się na takim obszarze, że współpracuje się z tym osobami, że tam wywiera się wpływ, że tam wprowadza się zmiany, że tam rozmawia się o zmianie nawyków, że tam trzeba motywować – to to już jest liderstwo.

Lider, nie menadżer

Angielskie słowo „lead”, od którego wzięło się słowo „leader” – znaczy tyle co „przewodzić (komuś)” lub podążać za kimś – w domyśle na jakiejś „drodze”. Według Słownika Języka Polskiego (https://sjp.pwn.pl/szukaj/lider.html) „Lider” to: 1. zawodnik lub zespół prowadzący w wyścigu, będący na pierwszym miejscu; 2. przywódca partii politycznej lub organizacji społecznej; 3. przedsiębiorstwo zajmujące czołowe miejsce w produkcji i sprzedaży wyrobów z jakiejś dziedziny; 4. potocznie: osoba przewodząca innym; dowódca, przywódca, wódz; 5. środowiskowo: czołowy muzyk w zespole, piszący teksty i muzykę do piosenek.

W kontekście Szkoły Liderów Medycznych przywództwo, to budowanie relacji. Relacji opartych o zaufanie i partnerstwo. Tutaj nie ma układu hierarchicznego – ja wiem wszystko, a pacjent nie wie nic – zwraca uwagę Agnieszka Szelągowska wiceprezeska Szkoły Liderstwa. W relacji pacjent-lekarz z perspektywy lidera obydwie strony mają coś ważnego do zrobienia.

W relacji lekarz-pacjent to partnerstwo sprawia, że owszem, jest tak, że jedna strona wie więcej, a druga strona wie mniej o procesie leczenia, ale to nie znaczy, że nie warto jej zaangażować. Lekarz, co prawda wie więcej o tym jak leczyć, ale pacjent wie więcej o sobie samym.

W założeniach Szkoły Liderów Medycznych lekarz-lider to osoba, która jest przewodnikiem w procesie leczenia, który jest wspólną drogą pacjenta i lekarza. Lekarz nie zarządza tym procesem, bo to nie menadżer, ale stawia na współpracę i bierze na siebie odpowiedzialność przewodnika co sprawia, że osoby te czują się bezpiecznie.

Myślę, że mądry lekarz nie wykorzystuje swojej pozycji po to, żeby zawładnąć procesem decyzyjnym i teraz przejąć kontrolę i uważać się za tego boga, który decyduje o zdrowiu życiu pacjenta, tylko potrafi wykorzystać swoje umiejętności jako lider po to, żeby wpłynąć na tego pacjenta, żeby go zmotywować, żeby przekazać mu w zrozumiały dla niego sposób na czym polega problem jego choroby, na czym polega problem jego zdrowia i wpłynąć na jego decyzję odnośnie samego siebie – mówi Szymon Gawęda, od 3 tygodni lekarz stażysta, uczestnik Szkoły Liderów Medycznych.

Agnieszka Szelągowska, nazywa to budowaniem wizji, w której pacjent został zaangażowany do procesu leczenia; widzi siebie samego jako uczestnika zespołu, który ma pomóc jemu samemu, zna swoje zadania oraz jest świadomy tego jakie są kolejne etapy, kroki i co będzie na końcu, jaka jest perspektywa.

Im jaśniej pokazana będzie wizja, tym łatwiej, będzie zaangażować pacjenta w ten proces, bo będzie wiedział, co ma zrobić na kolejnych etapach.

Lekarz musi być ciekawy pacjenta

– Lider kojarzył mi się przed tym kursem jako osoba, która jest w pewien sposób naznaczona i wybrana do pełnienia swojej roli. Ale muszę przyznać, że te spotkania pokazały mi, że jeżeli tylko ktoś ma potrzebę i chce coś zrobić jako lekarz, to może to zrobić i nie musi czekać na specjalne wybranie, podniesienie rangi czy nadanie dodatkowej funkcji. Lekarz musi być po prostu ciekawy pacjenta – mówi Szymon Gawęda.

Liderstwo to dawanie przestrzeni…

– Kiedy zadaję sobie to pytanie: czy pacjentowi potrzebny jest lider, to w tym kontekście, dla mnie to jest w ogóle myślenie o byciu lekarzem… to trochę dawanie przestrzeni, usłyszenia innej perspektywy. Bo dla mnie jako pediatry to nie jest relacja tylko lekarz pacjent. To jest zawsze relacja z rodzicami, opiekunami dziecka, rodzeństwem czy dziadkami. Odkrywam, w takiej postawie, takie umiejętności, które miałam już okazję wypróbować, dzięki którym rodzice, którzy znaleźli się w tej trudnej sytuacji ze swoim dzieckiem, w nocy w szpitalu, poczuli się, może niekomfortowo, co po prostu bezpiecznie – mówi Magda Dubel, pediatra ze Szpitala Dziecięcego w Lublinie, uczestniczka Szkoły Liderów Medycznych. Zwraca uwagę na coś jeszcze – w takiej postawie korzyści są obustronne:

Dobra rozmowa daje nie tylko moim pacjentom i ich rodzicom, ale też mnie jako lekarzowi poczucie bezpieczeństwa. Wiem wtedy, że gramy w tej samej drużynie, że jesteśmy zespołem, że mamy wspólny cel, jakoś nam znany i próbujemy razem wspólnie go osiągnąć.

Kiedy spotykamy się z chorobą, wszyscy są na równi

– Pacjent musi czuć, że może się w każdej chwili do nas się odezwać, że jeżeli będzie potrzebował kontaktu, to my jesteśmy. Lekarz, ratownik czy pacjent, każdy ma do odrobienia swoje zadania, żeby przejść przez ten cykl do bycia zdrowym. Kiedy spotykamy się z chorobą, wszyscy są po prostu na równi – mówi, Artur Żurek ratownik medyczny w Wojewódzkim Pogotowiu Ratunkowym w Katowicach, uczestnik Szkoły Liderów Medycznych.

Jako lekarze, ratownicy, musimy być świadomi tego, że są różnego rodzaju sytuacje, w których znalazł się pacjent, że może być rozdrażniony, że może nie chcieć rozmawiać, ale żeby proces udzielania pomocy, leczenia, mógł się udać pacjent musi czuć, że na pewno jest zaopiekowany.

Historia o zaufaniu

Psycholożka, dr Justyna Józefowicz prowadząca zajęcia w programie Szkoła Liderów Medycznych, przytacza swoją wizytę w szpitalu jako osoby bliskiej pacjentce, gdzie każda kolejna osoba, która miała udzielić pomocy podważała to co zaproponowała poprzednia, a każdy kolejny krok był w konfrontacji do poprzedniego.

– Miałam poczucie, że jestem na jakiejś wojnie. I absolutnie nie miałam poczucia, że ktokolwiek z nas jest tam bezpieczny. Kiedy ja jako pacjent widzę, że coś nie gra, to konsekwencja jest taka, że ja muszę rozdawać karty. Że to ja muszę pilnować. Nie ufam systemowi. Nie ufam tym ludziom.

Roszczeniowy pacjent to problem dla osób pracujących w opiece zdrowia. Większym jest jednak to, że wielu pacjentów wyjdzie z takiej placówki, tak jak do niej weszli, czyli bez wsparcia.

– Ja potrzebuję, żeby liderem był ktoś, kto jest częścią systemu i powie mi słuchaj możesz mieć do nas zaufanie. To, co się tutaj wydarzy, to co my ci tutaj zaproponujemy, to jest najlepsze, co możemy zaproponować. Co możemy tutaj dać. Możesz przestać myśleć i zarządzać tą sytuacją. To jest historia o zaufaniu.

Ludzie potrzebują powrotu humanizmu do medycyny

– Kiedy tu jechałam tak naprawdę nie wiedziałam po co? Czego ja chciałbym się dowiedzieć w trakcie szkoły liderów? Przerażało mnie słowo lider. Pomyślałam, że to brzmi tak pompatycznie.
– I co się wydarzyło?
– Utwierdziłam się w tym, co jest dla mnie jako lekarza ważne od samego początku, czyli żeby być bliżej pacjenta i że to jest bycie liderem –
mówi Joanna Gwoździewicz z Oddziału Chirurgii Ogólnej i Endokrynologii szpitala w Piekarach Śląskich, uczestniczka Szkoły Liderów Medycznych.

– Jak jestem bliżej pacjenta, ja po prostu wiem więcej, pacjent jest dla mnie skarbnicą wiedzy, to co mówi inspiruje mnie do szukania odpowiedzi w wiedzy potwierdzonej medycznie. To powoduje, że jestem w stanie szybciej postawić dobrą diagnozę. Wiadomo, nie skracam dystansu, który w różnych sytuacjach też jest potrzebny. Ale powoduję, że moje pacjentki nie myślą o chirurgii, na której się znalazły, że skazuje je na traumę, ale, że jest to przystanek, w którym my lekarze robimy wszystko, co trzeba, żeby ona wyszła w lepszym stanie. Dążę do tego, żeby ludzie, którzy spotykają lekarza wiedzieli o sobie więcej, nie bali się pytać, żeby lekarze nie jawili się jako ci, których nie można o nic zapytać…a można na przykład pielęgniarkę albo panie sprzątające. Jako lekarze jesteśmy po to, żeby budzić zaufanie.

Ta „szkoła” pokazała mi, że ludzie potrzebują powrotu humanizmu do medycyny. Bo medycyna jest przecież ogromną nauką humanistyczną w pierwszej kolejności i to jest to, o co mi chodzi.

Uśmiech ma znaczenie

Mamy niedobór lekarzy, niedobór pielęgniarek, pacjenci są różni. Kiedy do lekarza przychodzi kolejny pacjent z pretensjami, to sytuacja ta staje się często polem konfliktów. Jak je rozwiązywać, jak niwelować?

– Tradycyjna edukacja trenuje nas w unikaniu błędów bo kiedy ten się pojawia, wraz z nim pojawia się ocena a za nią idą konsekwencje. Nie ma czasu na rozmowę, analizę i wnioski. Pozostaje za to obawa przed podejmowaniem działań. W takiej przestrzeni nie ma chętnych do inicjowania czy przeprowadzania zmiany. W programie jest odwrotnie – błędy są ważne. Siadamy i rozmawiamy o nich a nie o tym kto je popełnił. Taki rodzaj otwartości służy szukaniu rozwiązań i wzmacnia odwagę do przeprowadzania swoich pomysłów – mówi Jolanta Czernicka-Siwecka.

W przewodzeniu ważne są umiejętności, których nauczania trudno szukać gdzie indziej: jak rozmawiać z pacjentami, jak pytać o potrzeby innych, jak delegować zadania w swoich zespołach, jak budować sojusze i szukać osób wspierających, jak przedstawiać pacjentowi drogę leczenia, jak go zaangażować, jak budować partnerstwo i jak przeprowadzić zmianę, kiedy nie godzę się na zastaną rzeczywistość

– Mam takie przekonanie, że od góry nie zrobię zmiany, ale oddolnie tak. W szkole Liderów możemy wzmacniać tych młodych lekarzy, żeby oni oddolnie wprowadzali zmiany i żeby przede wszystkim widzieli nie tylko pacjentów, ale w pacjentach dzieci, rodziców. I że czasem w tym leczeniu taka prosta rzecz jako uśmiech naprawdę ma znaczenie… i że to też jest proces leczenia – dodaje Jolanta Czernicka-Siwecka.

Autor: Adrian Urbanek

Program: “Liderstwo w medycynie” skierowany  do studentów i rezydentów, przyszłych i młodych lekarzy powstał z inicjatywy Fundacji ISKIERKA. Zrealizowany została wraz ze Szkołą Liderstwa oraz Śląskim Uniwersytetem Medycznym.