Dla takich pacjentów ten oddział tworzyliśmy

35 lat temu w grudniu 1989 roku w I Klinice Chorób Dzieci (obecnie Klinice Onkologii, Hematologii i Transplantologii Pediatrycznej) w Poznaniu podjął działalność pierwszy w Polsce dziecięcy oddział transplantacji szpiku. Powstał po kilkuletnich przygotowaniach profesora Jacka Wachowiaka. Jego zespół 1 grudnia 1989 r. przeprowadził pierwszą na tym oddziale transplantację.

X

Dla takich pacjentów ten oddział tworzyliśmy

TSK-historia

Nie była to pierwsza pediatryczna transplantacja szpiku w Polsce. W 1983 r. dr Ryszard Kaftański i prof. Urszula Radwańska, również w Poznaniu, wykonali przeszczep syngeniczny (dawca to bliźniak jednojajowy o takim samym układzie białek HLA) u dziecka z anemią aplastyczną, który zakończył się odrzuceniem przeszczepu. W 1984 r. zespół Zakładu Immunologii Centralnego Szpitala Klinicznego Wojskowej Akademii Medycznej w Warszawie pod kierownictwem prof. Wiesława Jędrzejczaka, przeprowadził z kolei udaną allotransplantację u dziewczynki z wrodzoną niewydolnością szpiku (niedokrwistość Diamonda-Blackfana).
Oddział w Poznaniu był jednak pierwszym dziecięcym oddziałem przeszczepowym w Polsce, który podjął systematyczne, regularne działania i co najważniejsze działa do dzisiaj. W poznańskiej Klinice Dzieciaków – Chojraków do chwili obecnej przeprowadzono ponad 640 przeszczepień.
Historia powstania tego oddziału, to historia nie tylko Polskiej, ale europejskiej transplantologii dziecięcej. Rozmawiając z prof. Jackiem Wachowiakiem chciałoby się powiedzieć, że historia ta jest urzeczywistnieniem powiedzenia, że „Granicą jest tylko niebo”.

Adrian Urbanek: Jakie były Pana profesora inspiracje do przeprowadzenia takiego zabiegu?

Prof. Jacek Wachowiak: Zaczęło się od tego, że pani profesor Urszula Radwańska, na bazie naszego szpitala Instytutu Pediatrii, stworzyła pierwszy w Polsce Ośrodek Kompleksowej Diagnostyki Leczenia Chorób Nowotworowych. Ale, żeby to był rzeczywiście ośrodek kompleksowego leczenia chorób nowotworowych, czyli z dostępnością do wszystkich opcji terapeutycznych, na początku lat osiemdziesiątych wyszła z inicjatywą, żebyśmy u tych dzieci, u których jest taka potrzeba, wykonywali przeszczepienia szpiku. Z tego powodu, na przełomie osiemdziesiątego czwartego i piątego roku, z jej rekomendacji, wyjechałem na stypendium rządu francuskiego. Celem stypendium było odbycie stażu w Instytucie Kancerologii i Immunogenetyki w Villejuif pod Paryżem u profesora Georges’a Mathe, który w 1958 r. przeprowadził pierwsze w świecie allogeniczne transplantacje szpiku. Zacząłem uczyć się języka francuskiego. Dzięki stypendium mogłem prowadzić badania z zakresu transplantacji komórek krwiotwórczych i przede wszystkim korzystałem z doświadczeń tego ośrodka, a także z doświadczeń Oddziału Transplantacji Szpiku w sąsiednim Instytucie Gustave-Roussy. Ze stypendium wróciłem pod koniec maja 1985 roku i niezwłocznie przystąpiłem do organizacji pierwszego naszego oddziału – właściwie można byłoby powiedzieć oddzialiku, ponieważ na tym etapie chodziło o jedno stanowisko transplantacyjne.

Bez żadnych gotowych rekomendacji, wytycznych, standardów? Jedynie z wizją tego jak robią to najlepsi w Europie transplantolodzy?

Najpierw ustaliłem, czy w Instytut Pediatrii, na bazie którego działa nasza Klinika, jest odpowiednie zaplecze do tego by taki oddział mógł u nas powstać. Ponieważ, ażeby bezpiecznie i skutecznie przeprowadzać transplantacje szpiku, konieczna jest współpraca z wieloma innymi zespołami zarówno na etapie przygotowania do transplantacji, jak również w okresie potransplantacyjnym. Na tym etapie, pomimo stosowanej profilaktyki, istnieje ryzyko wystąpienia wielu powikłań związanych z toksycznością tzw. kondycjonowania poprzedzającego transplantację oraz powikłań immunologicznych i infekcyjnych. Stąd niezbędna jest współpraca z chirurgami, anestezjologami, pulmonologami, nefrologami, kardiologami, gastroenterologami, endokrynologami, laryngologami, neurologami i specjalistami chorób zakaźnych. Ważną rolę na etapie kondycjonowania odgrywają również radioterapeuci. Rozbudowane musi być szpitalne laboratorium diagnostyczne oraz pracownia mikrobiologii, odpowiednio wyposażona i sprawna apteka szpitalna. Nie do przecenienia jest współpraca z Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Poznaniu w zakresie doboru dawców komórek krwiotwórczych, zabezpieczenia preparatów krwiopochodnych, a w przeszłości także w zakresie preparatyki materiału przeszczepowego. Wspomnieć również należy o zapewnieniu transportu materiału przeszczepowego w odpowiednim czasie i warunkach, co obecnie w dobie dominacji przeszczepień od dawców niespokrewnionych ma szczególne znaczenie.

Bez takiego zaplecza przeprowadzanie przeszczepień komórek krwiotwórczych byłyby niemożliwe?

Kompletowaliśmy również kadrę niezbędną do podjęcia działalności przeszczepowej. Była ona skromna, bo na początku tworzyli ją: pani profesor Urszula Radwańska, pani doktor Małgorzata Kaczmarek-Kanold, zespół kilku pielęgniarek i moja osoba.

Tworzenie pierwszego w kraju oddziału przeszczepowego siłą rzeczy musi być nowatorskie. Mówimy jednak o latach 80 w Polsce, gdzie dostęp do nowoczesnego sprzętu był bardzo mocno ograniczony.

Cóż mogę powiedzieć…

To pierwsze stanowisko to był namiot z laminarnym przepływem powietrza oczyszczonego przez filtr HEPA produkcji czechosłowackiej. Nie było igieł jednorazowych do pobierania szpiku, więc pan inżynier z fabryki sprzętu narzędzi chirurgicznych opracował i wykonał wielokrotnego użytku uchwyty, które po dziś dzień w razie potrzeby mogą ponownie wykorzystywane oraz filtry niezbędne do usuwania drobnych kropelek tłuszczu i fragmentów kości z pobranego szpiku przed jego przeszczepieniem. Te filtry zostały wykonane ze stalowych filtrów do sokowirówki Malinka. Oczywiście musieliśmy zrobić własny projekt, skompletować sprzęt, sprawdzić jak on działa, opracować metodę sterylizacji, montażu i demontażu sprzętu. Tych szczegółów było naprawdę, naprawdę wiele. Kto nie przeżył, ten nie wie…

…jak wtedy to się robiło w Polsce.

To było jedno stanowisko plus izolatka plus zaplecze robocze. W momencie, kiedy uznałem, że jesteśmy przygotowani, a to wymagało także opracowania przeze mnie kilkuset stronicowej procedury przeszczepowej opisującej wszystkie jej aspekty przed, w trakcie i po zabiegu, podjęliśmy decyzję o tej pierwszej transplantacji.

To był piątek, 1 grudnia 1989 roku

Naszym pacjentem był chłopak. Siedemnastoletni. Z ostrą białaczką limfoblastyczną, w drugiej remisji. Bez transplantacji wtedy szanse na trwałą remisję były bardzo niewielkie, bliskie zera.

Wśród chorób nowotworowych u dzieci i młodzieży ostra białaczka limfoblastyczna zajmuje szczególne miejsce, ponieważ jest najczęstszą chorobą nowotworową, najczęstsza białaczką i po dziś dzień najczęstszym wskazaniem do transplantacji u dzieci. Dla takich pacjentów ten oddział tworzyliśmy.

Dawczynią była jego o rok młodsza siostra, uczennica szkoły pielęgniarskiej. Byłą bardzo dzielna. Proszę sobie wyobrazić, że pobiera się jedną trzecią własnego szpiku, a ponieważ brat-biorca ważył około 80 kg, to pobraliśmy maksymalną, dopuszczalną u dawczyni objętość szpiku, tj. ponad 1200 ml w ciągu 3 godzin, co oznacza, że dawczyni – w znieczuleniu ogólnym – poddana była kilkuset aspiracjom szpiku o objętości 2-3 ml każda ! Następnego dnia, w sobotę, przed godziną 8 rano pojawiłem się w Klinice i co widzę .ta dzielna dziewczyna, pomaga naszym pielęgniarkom rozdawać śniadanie …i jest uśmiechnięta.

Ten przeszczep zakończył się sukcesem i był, jak pokazuje historia, impulsem do rozwijania oddziału?

Jak już wspomniałem początkowo mieliśmy zaledwie jedno stanowisko. Później Fundacja Polska-Francja, której przedstawiciele w osobach wybitnych francuskich hematologów nas wizytowali na tyle dobrze ocenili naszą działalność, że Fundacja 1994 r. zakupiła dla nas drugi namiot i utworzyliśmy drugie stanowisko transplantacyjne.

Te dwa namioty – stanowiska transplantacyjne zostały wtedy umieszczone w oddziale pulmonologicznym. Dwie izolatki do hospitalizacji dawców, a także biorców przed przeniesieniem na stanowisko transplantacyjne i po opuszczeniu stanowiska transplantacyjnego a przed zwolnieniem do domu znajdowały się w tamtym czasie na oddziale onkologicznym dzieci starszych, a poradnia transplantacyjna została utworzona w byłej szatni pielęgniarek. Warunki były trudne, ale się rozwijaliśmy.
Jeszcze w 1995 rok byliśmy jedynym w Polsce ośrodkiem, który wykonywał przeszczepienia allogeniczne u dzieci, a lekarze z całej Polski z oddziałów onkologicznych dzwonili do nas i pytali, kiedy ich pacjent będzie mógł być przyjęty. A my obiecywaliśmy i naprawdę robiliśmy, co w naszej mocy… ale cóż można zrobić na jednym lub dwóch stanowiskach…

no właśnie – 10 kolejnych przeszczepień i wiele innych przedsięwzięć, które miały wpływ na transplantologię nie tylko w Polsce.

Ważne, że żadne z tych pierwszych dziesięciorga dzieci nie zmarło z powodu powikłań. Decyzję, przeszczepiać czy nie przeszczepiać, zawsze podejmuje się rozważając wszystkie argumenty za i przeciw. Wtedy się okazało, że jednak około połowa tych dzieci, wszystkie z ostrą białaczką limfoblastyczną, miały – pomimo transplantacji – wznowę. Z tego powodu, w celu zwiększenia efektu przeciwbiałaczkowego transplantacji, wspólnie z panem profesorem Julianem Malickim – obecnie dyrektorem Wielkopolskiego Centrum Onkologii – jako pierwsi w Polsce w styczniu 1992 roku wdrożyliśmy metodę napromieniania całego ciała poprzedzającego transplantacje u dzieci z ostrą białaczką limfoblastyczną, co faktycznie przełożyło się na poprawę wyników leczenia.
Wyniki badania porównującego rezultaty transplantacji bez i z napromienianiem całego ciała poprzedzającego zabieg opublikowaliśmy w 1995 r. W 2021 r. zostały opublikowane wyniki międzynarodowego badania prowadzonego od 2012 roku, które potwierdziły nasze wyniki. Niestety napromienianie wiąże się z wieloma powikłaniami, więc w poszukiwaniu skuteczniejszej i bezpieczniejszej metody przygotowania dzieci do transplantacji komórek krwiotwórczych, w 2000 roku jako pierwsi na świecie zastosowaliśmy kondycjonowanie oparte na treosulfanie , które obecnie jest jednym z najczęściej stosowanych u dzieci.

W 89 roku świadomość społeczna dotycząca transplantacji wydaje się, że była niewielka. Jak Pan profesor przekonywał dawców i rodziców do takiego leczenia?

To były wówczas wyłącznie transplantacje od rodzeństwa, więc rodzice z jednej strony podejmowali decyzję o przeprowadzeniu przeszczepienia u chorego dziecka, a z drugiej strony o pobraniu szpiku od zdrowego rodzeństwa. Ale nie przypominam sobie, że któreś z rodziców powiedziało nie. Co więcej począwszy od pierwszego pacjenta zawsze przy dziecku poddawanym transplantacji był obecny ktoś z najbliższej rodziny – któryś z rodziców, dorosłe rodzeństwo lub babcia.

Rodzice nie zawsze i nie wszędzie mogli przebywać w tamtych czasach z dziećmi w szpitalu?

Ja sobie nie wyobrażam pracy z dziećmi bez obecności rodziców.

Od grudnia 1989 roku odkąd Oddział podjął działalność zapewnialiśmy rodzicom nocleg, pranie, wyżywienie. Różnie to było rozwiązywane. Czasem wynajmowaliśmy pokoje gościnne szpitala, innym razem mieszkanie w gospodarstwie pomocniczym od urzędu miasta.

Dopiero w 2000 roku na terenie naszego szpitala, przy wsparciu fundacji Jolanty Kwaśniewskiej, wybudowany został 10 pokojowy hostel dla rodziców, z którego korzystali również rodzice dzieci poddawanych transplantacji.

Historia tego oddziału, to nieustanne rozwiązywanie problemów. Czy pamięta pan profesor jakieś krytyczne momenty?

W dziewięćdziesiątym szóstym roku pojawiły się pierwsze standardy w transplantacji komórek krwiotwórczych opublikowane przez Europejskie Towarzystwo Przeszczepiania Szpiku, a w dziewięćdziesiątym ósmym polskie. Komisja Europejska zaczęła pracę nad dyrektywą dotyczącą pobierania przetwarzania, przechowywania, przeszczepiania komórek tkanek i narządów.

Obawialiśmy się, że jeżeli my tych standardów i wymogów dyrektywy nie spełnimy, to nasz pierwszy w Polsce Dziecięcy Oddział Przeszczepiania Szpiku zostanie zamknięty. Z tych powodów na przełomie 1998 i 1999 roku razem z rodzicami powołaliśmy do życia Stowarzyszenie Wspierania Transplantacji Szpiku i Onkologii Dziecięcej – Dzieciaki Chojraki, które wybudowało nowy oddział.

Budowa rozpoczęła się 4 lipca 2004, czyli rzutem na taśmę, bowiem dyrektywa ukazała się w marcu 2004 roku, a 1 maja 2004 roku Polska stała się krajem członkowskim Unii Europejskiej. Nowy Oddział został oddany do użytku 10 listopada 2005 roku, czyli już w ciągu nieco ponad roku od rozpoczęcia jego budowy. Oddział posiada 6 stanowisk transplantacyjnych, 2 izolatki, poradnię transplantacyjną, pracownię leukaferezy, bank komórek krwiotwórczych, laboratorium przetwarzania materiału przeszczepowego oraz zaplecze socjalne do całodobowego pobytu rodzica przy dziecku.
Poza działalnością transplantacyjną Oddział prowadził i nadal prowadzi wiele badań klinicznych, których wyniki zostały opublikowane, a na ich podstawie powstało wiele doktoratów. Ponadto w Oddziale wyszkoliło się wielu specjalistów w dziedzinie transplantologii i prowadzone są zajęcia dydaktyczne ze studentami. Właśnie tak powinien funkcjonować oddział i szpital uniwersytecki. Jego zadaniem jest bowiem dążenie do tego, żeby coraz lepiej leczyć, szkolić i wdrażać nowe możliwości medycyny.

A jakie są Pana profesora osobiste aspiracje?

Ja od zawsze chciałem wyleczyć każde chore dziecko, dlatego postanowiłem studiować medycynę.

Autor: Adrian Urbanek

Zdjęcia: Dzieciaki Chojraki Stowarzyszenie Wspierania Transplantacji Szpiku i Onkologii Dziecięcej

Facebook
YouTube
LinkedIn